LIVERPOOL JUDIES
Wykonawca: Mechanicy Shanty
Słowa: Henryk ("Szkot") Czekała
Muzyka: trad.
1. Gdy razu pewnego płynąłem pod wiatr,
Z Liverpool'u na zachód prowadził nasz szlak.
Przybyliśmy po sztormie do przylądka Cork,
No, a potem pojawił się znowu New York.
Ref.: Razem, roluj, roluj, ej! Roluj go!
Jak Liverpool Judies przejdziemy ten sztorm.
2. Przez czterdzieści dwa dni sztorm trzymał wciąż nas.
Wiatr silnie wiał w oczy i biczował twarz.
Przybyliśmy do portu przy Battery Point,
Podniesiono bramstengę, no a potem na ląd.
3. A uciechy portowe każdy z nas dobrze znał
I towarów nie trzeba było zachwalać nam.
Jeden gruby i stary agent wciąż mówił mi,
Bym na morzu pracował do końca swych dni.
4. Rzekł: "Czeka na Ciebie roboty tam w bród,
Za nią weźmiesz pieniędzy, ile sam będziesz mógł.
Tylko podpisz umowę, nie ociągaj się."
Ja mu na to: "Bastardzie, spłyń bo skończysz na dnie!"
5. Wreszcie stary i press-gang jednak dopadli mnie,
Pijanego jak belę prowadzili nad brzeg.
I niedługo na lądzie ten mój postój trwał,
No i siłą na morze znów porwał mnie wiatr.
6. Zły świt mnie obudził, głowa ciężka jak wór,
Ale statek już dawno na Horn obrał kurs.
Nim przetarłem swe oczy, nim rozjaśniał mrok,
Już wiedziałem, że wrócę najwcześniej za rok.
7. Hej! Panowie żeglarze słuchajcie dziś mnie:
Pilnujcie kielichy, gdy ktoś postawić chce.
Wypijesz jednego, chodzić nie będziesz mógł
I na morze za karę znów powiedzie Cię Bóg.