3.. 2.. 1.. START!
Wyszliśmy ze słońcem skoro świt za rufą zostawiając jego błysk Morze poniosło nas i wiatr, w dziką otchłań poprzez fal grzywacze, które spadały z hukiem na dek Choć nie było potrzeby na wachcie byli wszyscy pragnienie morza głęboko tkwiło w nas I z tych wielkich pragnień chęć- taka chęć, żeby płynąć toczyła się jak ciężkie chmury nad nami Noc spadła nam jak grom z jasnego nieba barometr spadał synchronicznie razem z nią Fale rosły szybko tam w ciemnościach zatracając kształt lecz czuliśmy je- rzucał nami cały świat W środku Nocy sztorm przybrał na swej sile dwanaście węzłów jacht z fali na „trajslu” gnał I nagle w słowa pół- wiatr ucichł, a morza szum przypominał o siedmiometrowej fali Rozpędzone morze nie chciało się zatrzymać by było śmieszniej nie wiem skąd się wzięła mgła Jak pława był nasz jacht zero prędkości a w sercu żar krzyczał głośno: Neptunie sprowadź wiatr Po godzinie co była tam wiecznością z drugiej strony uderzył mocny szkwał Prawa burta poszła w tan i relingi miały bal cięły morze, dziób przebijał każdą z fal Morskie góry i doliny świt ukazał przez dwa dni towarzyszyły jeszcze nam Jeśli morał jakiś mam to taki aby wiał nie za mocny, równy wiatr |
|