3.. 2.. 1.. START!
Las przeciągnął szary grzbiet zmierzchu nastroszył szuwary szumiącym chłodem przez sosen zielone poddasze wsiąkały złote promienie w wodę Zaparowały szyby Jeziora w oczach Twych smutek rybą plusnął miasto schowało ulice pod nocy dziurawe sukno Dni kilka ledwie wczoraj jeziora rozbite lustro cisza odjazdu leży na bomie i śpiąca przy brzegu łódka Lipcowy tydzień tęsknotą mnie zatruł żagle w kajucie i dłonie złożone Jutro przewrócę ostatnią stronę wspólnoty związanej na czas wiania wiatru |
|
e C G
a D G G C G a D G a e D C G C G a D a D C G a e |